Dzisiaj piszę do was z trochę lepszym humorem. :) Ponieważ...
- Nie boli mnie wreszcie brzuch! (Ach, te kobiece przypadłości...)
- Byłam i widziałam...
Ten drugi punkt chciałabym rozwinąć. :) Otóż, razem z mamą wybrałyśmy się do stadniny... WRESZCIE!!! Jesteśmy na miejscu, zajeżdżamy naszym niebieskim autkiem pod bramę, ale niestety okazuje się ona zamknięta... Mój piesek z zaciekawieniem wystawia się przez okno i bacznie przygląda 2 konikom, które akurat przebywały na świeżym powietrzu, dwa ogierki, nieco speszone tą sytuacją kładą uszy po sobie. Wychodzą z samochodu i rozglądam się na wszystkie strony. Ogólnie fajnie, nawet bardzo! Duży maneż, spora stajnia, wielkie pastwisko i jeszcze dwie ulice dalej las. No super, czego więcej potrzeba do szczęścia? Ano właściciela. Niestety nikogo nie zastałyśmy i niepocieszone, wracamy do domu. Dzisiaj zadzwonię tam i dopytam się co i jak, oraz, przede wszystkim umówię się na jazdę!!!
No cóż, przynajmniej byłam i widziałam. :)
Znów życzcie mi powodzenia! :D
Pa pa!
PS. Dodatkowo w ramach rekompensaty za brak jakichkolwiek zdjęć w postach, czy też jakiegokolwiek konkretnego posta, możecie się jeszcze dzisiaj spodziewać... o tym się już przekonacie!